czwartek, 21 lutego 2013

Odejść.

Pójdziemy na kawę.. wtedy on powie 'przecież Ty nie lubisz kawy' (do dzisiaj nie wiem, skąd to jego przekonanie) .. powiem 'no właśnie .. gdybyś mnie znał, wiedziałbyś, że pierwsze co robię po przebudzeniu, to pije czarną kawę. Bez cukru ! (Przecież jestem na diecie).. że pije kawę przed,w trakcie i po pracy.. piję ją przed snem,bo zamiast mnie obudzić, ona najzwyczajniej w świecie mnie usypia .. że latem robię sobie litr mrożonej latte i pije ją przez słomkę, siedząc na balkonie .. powiem,że odchodzę.. nie dlatego,że przestałam go kochać (jest przecież wspaniałym partnerem) .. zrobię to,bo bardziej od niego kocham siebie (a przecież nie o to w związku chodzi..) wyprzedzę jego myśli i zaprzeczę temu, że kogoś poznałam .. właściwie nigdy nie poznałam nawet jego .. ani on mnie .. może gdyby pytał 'jaka jesteś?' (Ale nie mnie .. pytałby o to w myślach i dołożyłby wszelkich starań by odkryć to bez mojej pomocy).. to pytanie powinno zastąpić codzienne 'na która masz do pracy?' - przecież od pół roku pracuje od 17, a jedynie we wtorki zaczynam nieco szybciej .. może gdyby nie tylko pytał,ale słuchałby również odpowiedzi .. -to mu się raczej nie zdarzało .. powiem,że z Nim wszystko w porządku .. że to raczej ze mną jest coś nie tak ! Poskładałam sobie ideał mężczyzny w jeden wielki bałagan, którego nawet ja nie jestem w stanie uporządkować .. wiem jednak jedno : nie chce by druga połówka kojarzyła mi się jedynie z czerwonym ferrari, które planowałam mu kupić gdy wygram na loterii .. wiesz ,że kupienie mu prezentu jest najtrudniejsze na świecie ? Nie dlatego,że wymaga on drogich niespodzianek, ani z powodu braku czasu .. najzwyczajniej w świecie nie wiem, jaki on jest, co lubi, czego oczekuje, jak wygląda jego pokój i jego plany na przyszłość .. ja nie potrafię nawet od niego odejść ! Nie mam pojęcia, w jaki sposób miałabym to zrobić, by zabolało najmniej .. woli rozmowę w cztery oczy ? Sms? Rozmowę przez telefon? A może informacje na gmail, gdzie zwykłam wysyłać mu swoje zdjęcia, by nie zapomniał jak wyglądam .. i z której od trzech miesięcy oczekuję wiadomości zwrotnej z załącznikiem .. najwidoczniej tylko lustro w jego łazience i ludzie z najbliższego otoczenia mają ten zaszczyt go oglądać .. dobrze,że mamy facebooka, dzięki któremu mogę czasami na niego popatrzeć i dowiedzieć się,że to on odszedł .. nie ja..

niedziela, 6 stycznia 2013

Asertywność.

W dzisiejszych czasach dużo się mówi o asertywności i nie chodzi tu o alkohol, narkotyki, czy seks. Z nieumiejętnością powiedzenia 'NIE' zmaga się wiele osób, a wiek, płeć, czy rasa nie ma tu najmniejszego wpływu, choć wydawać by się mogło, że łatwiej namówić do czegokolwiek z pozoru naiwne dziecko niż doświadczonego przez życie, silnego mężczyznę. Ludzie uważają, że wypowiedzenie przez kogoś 'to świetny pomysł, ale...', 'masz rację, jednak ja...' i wiele podobnych zwrotów, jest równoznaczne z naszą zgodą - słyszą 'super', wyłączają się na 'ale'..
 Po czyjej więc stronie leży wina? Zazwyczaj oskarżamy osobę, która proponuje i nie przyjmuje do wiadomości odmowy. Jednak czy rzeczywiście nadal przystawaliby przy swoim, gdyby usłyszeli stanowcze 'NIE'? Może właśnie problem tkwi w  tych, którzy, nie chcąc sprawić innym przykrości, bądź chcąc przypodobać się drugiej osobie, dobierają zbyt łagodne słowa, mieszając się całkowicie w tym, co mówią.. Wówczas, szukając wyjścia z kłopotliwej sytuacji, łapią najbliższe koło ratunkowe, które podaje im ktoś, z kim 5 minut wcześniej, niemalże w 100% się nie zgadzali. Z drugiej jednak strony mamy obarczyć winą nieśmiałą osobę, która po prostu chce być miła?
 Zapewne każdy z nas, choć raz, wykorzystał 'słabszego' od siebie, tylko i wyłącznie dlatego, bo wygrana, niezależnie od sytuacji, była w naszych rękach. Czasami bywa, że osoba, którą uważaliśmy za swego rodzaju przywódcę w klasie, pracy, domu napotyka na kogoś, przed kim zwyczajnie miękną jej kolana i jest gotowa zgodzić się na wszystko, wymazując zasady, upodobania i zwyczaje ze swojej 'tablicy', którą zapełniała przez całą lekcję-życie. 
 Zatem co zrobić w sytuacji, gdy po prostu nie możemy się z kimś zgodzić? Przecież niekiedy zależy od tego nasza reputacja, a nawet życie.. Te wszystkie przewodniki, na które wydajemy mnóstwo pieniędzy, kursy internetowe, które zajmują nam tyle czasu, rozmowy z rodziną, po których mamy jeszcze większy mętlik w głowie.. Czy to aby na pewno nam pomaga? Wydaje mi się, że przydaje się jedynie w sprawach, z którymi, prędzej, czy później i tak dalibyśmy sobie radę. 
 Chyba nigdy nie poznam sekretu, jaki skrywa w sobie słowo 'NIE', które tak często słyszymy - rzadko wypowiadamy.. Czy z tej sytuacji najlepszym wyjściem jest poddanie się osobie, która tylko czyha na naszą naiwność? Temu zdecydowanie mówię NIE!

Dzień dziecka.

" - Zobacz, mam nową zieloną śmieciarę 'LEGO' - Ale przecież dzień dziecka jest jutro .. - To co .. Rodzice pozwolili mi otworzyć prezent już dziś ! - A dla mnie coś masz ? - Przecież ty nie jesteś dzieckiem !" No właśnie .. Jak to jest ? Jesteśmy tymi dziećmi, czy dzień 1 czerwca powinniśmy przestać obchodzić w wieku 10-ciu lat ? Zdania są podzielone .. Jedni uważają, że świętować powinni najmłodsi .. Inni zaś twierdzą, że fakt, iż mamy rodziców (blisko, daleko, w domu, w sercu ..), jest równoznaczne z tym, że nadal jesteśmy dziećmi .. Gdyby spojrzeć na to z religijnego punktu widzenia - wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi .. Osobiście skłaniam się ku drugiej wersji i, wierzcie mi, nie przemawia przeze mnie chęć przyjmowania prezentów .. Co kojarzy nam się z dzieciństwem ? 'Zabawki, wata cukrowa, wesołe miasteczko, brak obowiązków' - odpowiedziałby 'starzec' .. Dla mnie dzieciństwo to leżenie na trawie i wpatrywanie się w płynące po niebie smoki, kaczki, samochody .. To bieganie z mieczem i walka z 'czarnymi charakterami' ('chyba wymachiwanie kijem w powietrzu' - zauważyłby 'dorosły' ..) .. To ubieranie o wiele za dużych butów mamy i wypychanie ich papierem toaletowym .. To wielkie koncerty muzyczne - my w roli gwiazdy rocka przed lustrem z flamastrem-mikrofonem w ręce .. To hodowanie w słoiku koników polnych .. I wreszcie - oczekiwanie na księcia z bajki .. Wszystko, co niewyobrażalne (przynajmniej dla większości), dla mnie jest dzieciństwem .. A. Kępiński powiedział kiedyś: 'Dziecko jest dla siebie kosmosem' - Tak naprawdę nie zna ono własnego 'ja' .. Szuka ? Czy zatraciło na zawsze z chwilą pojawienia się na naszej 'czarnej' planecie? Tutaj możemy spotkać się jedynie z niezrozumieniem, bólem i fałszywością pozostałych 'zawodników', którzy wraz z nami biegną w kierunku mety, nie znajdując czasu na chwilę odpoczynku .. Zapytana: 'Kim chciałabyś zostać w przyszłości?', chciałabym odpowiedzieć 'dzieckiem' .. Dla nich nieważne są dobra materialne, status społeczny, rasa i pochodzenie drugiego człowieka. Dzieciom żyje się o wiele łatwiej w ich niewinności i 'chatce z piernika', do której wciąż zapraszają dorosłych .. Tylko dziecko może głośno powiedzieć, że zielone jest różowe i że przed chwilą rozmawiało z kotem wygrzewającym się na parapecie .. Świat byłby piękniejszy, gdyby rządziły nimi dzieci .. Zróbmy więc sobie dzień odpoczynku .. Wyciągnijmy misia, któremu, zamiast oczu, babcia przyszyła złote guziki, samochód, który przestał jeździć, gdyż piasek sprawia, że kółka nie chcą się kręcić .. Zacznijmy żyć na nowo ! Zapomnijmy o dorosłości choć tego jednego, jedynego dnia w roku. Uwolnijmy się z klatki i wyfruńmy w świat fantazji, bajek i szczęścia ! I pamiętajmy, że 'w chwili, w której umiera w nas dziecko, zaczyna się starość' .. - Ja się chyba nigdy nie zestarzeję ..

Wehikuł czasu.

Czasami przez głowę przejdzie nam myśl „a gdyby wehikuł czasu naprawdę istniał”  Gdyby nie był on jedynie wytworem wyobraźni Herberta George Wellsa? Wówczas  mielibyśmy możliwość naprawić błędy popełnione w młodości, wykorzystać przepuszczone okazje i zrozumieć działania naszych przodków .. Zastanawiam się jedynie, jak działałby ów wehikuł .. Czy mielibyśmy prawo wyboru miejsca, czasu i towarzyszy ? Czy skazani zostalibyśmy na odgórne decyzje, których niełatwo uniknąć? Czy za podróż w czasie trzeba by było zapłacić, a jeśli tak – jak droga byłaby taka „przyjemność” ? Czy stać by na nią było każdego człowieka? I wreszcie, czy możliwy byłby powrót do czasów współczesnych? Na te pytania z pewnością nie dam rady sobie odpowiedzieć, choć w literaturze, kinie i legendach aż huczy od coraz to nowszych informacji na temat ww.  „cacka”. Wiem jedynie, że choć marzy mi się on (podobnie z resztą jak każdemu) od momentu, kiedy zaczęłam stawiać pierwsze kroki, a słowa „papu”, „dada” etc. zamieniły się na bardziej zrozumiałe zwroty, nie wiem, czy odważyłabym się z niego skorzystać.. Choć niejednokrotnie narzekałam na czasy, w których przypadło mi żyć .. czasy, w których listy zamieniono na emaile, miłość kojarzona jest głównie z pociągiem seksualnym, a zabawy na podwórku istnieją już tylko w naszej pamięci .. Bałabym się stracić wspomnienia, których tak nienawidzę  .. które, choć niegdyś kochałam, dziś wywołują u mnie jedynie żal i smutek .. Co, gdybym wówczas usłyszała „nie przedstawiaj się jej/jemu – nieźle namiesza w Twoim życiu”.. Z pewnością poszłabym w zupełnie innym kierunku, dobrowolnie rezygnując z części własnego życia, doświadczeń, emocji .. Tylko i wyłącznie po to, aby za kilka lat wrócić w to samo miejsce, aby pójść w prawo.. nie w lewo .. przecież tam miał miejsce ten okropny wypadek, w którym zginęły najbliższe memu sercu osoby .. Życie stałoby się pułapką, labiryntem bez wyjścia, spektaklem, który nie ma końca, a my wciąż czekalibyśmy na oklaski i czerwoną kurtynę .. Choć teoretycznie spełniłoby się nasze  „,marzenie”, stalibyśmy się najnieszczęśliwszymi istotami na ziemi .. ja podziękuję, a Wy ? Moim zdaniem każdy ma swój wehikuł czasu. W przeszłość przenoszą nas wspomnienia, a w przyszłość marzenia. Jak dla mnie, wystarczy ..

Rzeczywistość.

Miałam dziś dziwny (sen)..Śniło mi się,że zmierzałam niewiadomo skąd, dokąd i w jakim celu..a wokół była tylko pustka..Straszne uczucie..wyobraź sobie,że obok Ciebie nie ma nic prócz własnego cienia,a jedyny 'głos' jaki słyszysz jest Twym własnym oddechem..Po przebudzeniu zdałam sobie sprawę,że to była po prostu kolejna nic nieznacząca nocna wizja..Wówczas zauważyłam ciemną postać..'Sen czy jawa?'..nie wiem..ale z pewnością było to już świadome myślenie..podobnie jak tamtej nocy, gdy pięciokrotne (może i nawet dziesięciokrotnie) budziłam się i zasypiałam wątpiąc całkowicie w rzeczywistość.. w takich właśnie momentach uświadamiam sobie,że zjawiska 'nadprzyrodzone' istnieją.. choć według plemienia Azande, nie istnieje pojęcie 'przyrodzone' za czym idzie niebyt słowa 'nadprzyrodzonego'.. Dla nich istnienie paralelanego porządku rzeczy bywa uznawane za pewnik.. Czary są codziennością, wilkołaki i zjawy postaciami 'normalnymi', a sny i wizje uznają za przebłyski ukrytego porządku spraw.. Ile jest w tym prawdy? Nie wiem.. chwytam się jednak nadziei,że mają oni choć w minimalnym stopniu rację..w przeciwnym wypadku uznałabym samą siebie za osobę nie tyle 'nienormalną', co dziwną..

Nieśmiertelność.

Nieśmiertelność, będąca przedłużeniem w nieskończoność życia doczesnego, jawi się jako marzenie o zwycięstwie nad śmiercią. Czas, jaki nam wyznaczono - jest znikomy. Najwyżej sto lat z przecinkiem i po balu, odchodzimy w nieodgadnioną krainę wiecznego snu. Nieśmiertelność nie budzi naszych wątpliwości w wymiarze eschatologicznym. Ogromna większość systemów religijnych opiera się na wierze w życie wieczne. Jest to nieśmiertelność ulokowana w zaświatach, różnie portretowanych (wyobraźnia ludzka na temat pośmiertnych krain jest przebogata). Algorytm jest jeden: aby przejść do stanu wiecznej egzystencji, należy umrzeć, przekraczając symboliczną bramę, a to wiąże się ze zmianą wymiaru istnienia człowieka. Zostawiamy skorupę ciała i - najczęściej - jako wolna dusza udajemy się na spotkanie z wiecznością. Ten schemat wpisuje się w każdą koncepcję świata otoczonego rzeczywistością transcendentną. Co jednak wówczas, gdy spróbujemy wprowadzić nieśmiertelność w świat immanentny? Coś zaczyna zgrzytać. Obdarzenie człowieka z krwi i kości nieskończonym istnieniem musi drastycznie zmienić jego psychikę. Czy możliwa jest społeczność nieśmiertelnych? A jeśli tak - to jakby wyglądała, jakie stosunki, więzi i zależności wytworzyłyby się wśród tej hipotecznej grupy? Doczesne przedłużanie życia możliwe jest tylko pośrednio: przez przekazanie genów, pamięć przyszłych pokoleń lub pozostawienie dzieł sławiących imię twórcy. Czy zatem byłaby to kasta wszechmocnych arystokratów, czy może raczej społeczność przeklętych wykolejeńców? Osobiście skłaniam się ku drugiej koncepcji. Nieskończone życie nie byłoby darem, lecz zbioroym przekleństwem ...